czwartek, 24 września 2015

Protezy

Kewin był typowym, polskim czterdziestolatkiem. Zgorzkniały, przepracowany, z ogromnym kredytem na karku i niezwykle roszczeniowymi dziećmi. Kiedy problemy zaczynały go zbytnio przygniatać, spotykał się z Dżejsonem. Kumpel z pierwszej pracy, człowiek sukcesu, niezależny społecznie i finansowo. Podczas tych spotkań obydwaj korzystali. Dżejson wykorzystywał je, by wymądrzać się i nadymać jak paw. Kewin z kolei przez chwilę miał wrażenie, że spływa na niego część zajebistości kolegi.
Aktualnie siedzieli naprzeciw siebie i sączyli Whisky.
- Mój syn. - powiedział Kewin - Wszczepił sobie cybernetyczną rękę.
- Młodość musi się wyszaleć. - nawet frazesy brzmiały w ustach Dżejsona znośnie. Może nie mądrze, ale znośnie. - Ty też zrobiłeś sobie tatuaż, jak miałeś szesnaście lat.
- Tak, ale nie uciąłem sobie ręki, żeby zamontować w jej miejsce ramię Robocopa.
- Bo w naszych czasach nie było? - zaryzykował Dżejson
- Myślę... Myślę, że to nie mój klimat. To coś ma wbudowane miniaturowe rakietnice. Pociski robią dużo huku i nic poza tym, ale i tak mnie jakoś przerażają.
- Słuchaj, Kewin... Gadasz tak, jakbyś nigdy nie chciał zaimponować dziewczynie. Pewnie w jego klasie jest jakaś pietnastoletnia laska, która leci na gości z metalowymi częściami. A poza tym to nie jest znowu aż tak wielki problem, jak kiedyś... Jak mu się znudzi, sklonuje sobie nową rękę i przyszyje.
No właśnie, klonowanie. Kolejna rzecz, której Kewin się bał. W razie wypadku organy można było szybko wyhodować na specjalnej pożywce. Ostatnio na ulicach pojawiły się automaty klonujące. Wyrzucały nieporadne twory, podróbki ludzi, które obumierały maksymalnie w ciągu paru dni. Z  tych maszyn korzystały między innymi pobożne nastolatki. Kopiowały siebie i wysyłały klona z chłopakiem do łóżka. Ich mężczyzna był zadowolony, a one pozostawały technicznie czyste.
- Coś widzę, że się zamyśliłeś. Spadajmy do klubu...
Kewin miał nadzieję, że będą tylko siedzieli i pili. Wolno i niezbyt intensywnie. Mimo wszystko wstał i podążył za kolegą.


- Kewin ty cipo! - wykrzyknął mocno już wstawiony Dżejson.
Wlekli się przez park. A właściwie to Dżejson wlókł Kewina. Schlali się. Aczkolwiek Kewin bardziej i to na dodatek na smutno. Nie szło mu. Nie pasował do tego świata.
Kilka godzin temu stali w kolejce do klubu. Wokół nich kłębił się tłum młodych ludzi. Z cyberwszczepami i bio-implantami. W jego czasach szczytem buntu było zapuszczenie grzywki i ufarbowanie jej na czarno. Gdzie stare, dobre emo? Gdzie niewinne cięcie się po przedramionach starą żyletką ojca? Obecnie dzieciaki, żeby wyrazić siebie, hodowały macki na czole. Z całkowicie niezrozumiałych powodów Kewina to brzydziło.
Ochroniarz spojrzał na niego i przytknął do czoła czytnik. Niestety okazało się, że Kewin jest zbyt mało radosny. Właściciele klubów nie mieli nic do czterdziestolatków, ale nie chcieli w środku ponuraków - klientów, którzy stoją przy barze i smętnie gapią się przed siebie. Dlatego wprowadzili na bramce czytniki stanu emocjonalnego. Kewin zdecydowanie okazał się niewystarczająco radosny. W kolejnych klubach również oblał test. Dżejson się wściekł, bo nie było mu dane dzisiaj podrywać małolatek z odnóżami ośmiornic na głowach.
- Ty cipo! - krzyczał wyraźnie zły i pijany.
Dobili się w barze, a kiedy z niego również ich wyrzucono, zaczęli spożywać w parku.
- Ty to się nie umiesz bawić, Kewin - powiedział Dżejson - ...ty cipo - dodał po chwili, jakby sobie przypomniał.
- Noo, nie uumiem.
-Ale obiecaj mi, że dzisiaj zrobisz coś szalonego...
- Ok.

Żona siedziała i milczała. Była wściekła - ostatnie stadium. Nie odzywała się i nawet na niego nie patrzyła. Gapiła się w okno, czasami gniewnie fukała przez nos. Kewina bolała głowa, bolał żołądek. Miał epickiego kaca. Właściwie bolało go wszystko oprócz prawej ręki. Sięgnął nią po szklankę z sokiem. Wielkie metaliczne ramię strąciło naczynie na podłogę. Jeszcze nie umiał się nim posługiwać. Kac zdecydowanie nie pomagał mu w nauce. Wczoraj w końcu zrobił coś szalonego! Podekscytował się i przez przypadek odpalił miniaturowe rakietnice. Pociski zaczęły latać po pokoju eksplodując z głośnym trzaskiem. Chwilowo wydawały mu się nawet fajne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.