czwartek, 14 stycznia 2016

Psychol

Po torach tramwajowych pełzł wąż. Z jego gigantycznej głowy wyrastały rogi dotykające czubkami trakcji elektrycznej.  Gad spiął zwoje i z głośnym sykiem zatrzymał się na przystanku. Otworzył paszczę i wypluł pasażerów na chodnik. Zwymiotowani ludzie potoczyli się po betonie jak szmaciane lalki. Niezdarnie wyplątywali się z żywego kłębowiska ciał i strzepując wydzielinę oddalali się w swoją stronę.
Marcin przez chwilę gapił się na rogatego gada, do którego pyska pchała się kolejna tura podróżnych. Zdecydował, że na spotkanie z psychiatrą jednak pójdzie piechotą. Spojrzał na zegarek. Za dwanaście trzecia. Niecały kwadrans do wizyty. Musiał się pospieszyć.