środa, 5 lutego 2014

Podwieczorek

Pobudka, śniadanie z obowiązkową owsianką, spacer po parku zawsze upstrzonym żółcią i czerwienią jesiennych liści, obiad, drzemka, podwieczorek, a później niegroźny pokerek na zapałki, rzadziej brydż albo mocno amatorskie przedstawienie teatralne. Jednoosobowe białe pokoje z potężnymi żeliwnymi łóżkami i samotnymi paprotkami w pojedynczych oknach. Spokojne dni, czasem ukradkiem palone papierosy, zapach stołówkowego obiadu rozchodzący się równo o godzinie trzynastej trzydzieści, cisza nocna i po prostu cisza. Wszystko jak w domu spokojnej starości. Tylko, że Marek nie był stary, ale martwy.