Ogród Eden nie prezentował się szczególnie obiecująco. Większość podłoża stanowiła goła gleba. Trawa była żółta i rosła w nierównych kępach. Drzewo poznania dobrego i złego jeszcze do końca nie wyrosło, ale już usychało. Na krzywych gałęziach widniały małe i pomarszczone owoce. Gdzieś pomiędzy nimi głową w dół zwisał wąż przypominający przerośniętą glizdę.
Jahwe stał i drapał się po nosie. "Zmarnowałem siedem dni." - mruknął. Podeszło do niego zwierzę. Tworząc je, wyobrażał sobie coś pożytecznego. Myślał o stworzeniu, które mogłoby pomagać ludziom, pilnować im domu i takie tam. Zwierzę miało cztery chude łapy, jedno oko i dziób. Część tułowia porastała sierść, a spod niej gdzieniegdzie wyzierały łuski. Za nieszczęsną bestią szedł Adam. Anormalnie wielki brzuch, prawa noga krótsza, lewa zbyt gruba. Brak szyi. Okrągła i guzowata głowa. Jahwe z chęcią by go z czymś porównał, ale jeszcze nie było z czym. Pierwszy Człowiek zaśmiał się donośnie i zaczął okładać rękami po wydatnym brzuchu. Korona stworzenia zdecydowanie była debilem. Rżąc dalej Praojciec wskazał pokraczne zwierzę.
- Dupnik! - powiedział - To jest dupnik!
Adam nie był zwyczajnym debilem. Był zboczonym debilem. Jahwe polecił mu nadać nazwy wszystkim zwierzętom w raju. Do tej pory ochrzczonych zostało sześć. Ogród Eden zamieszkiwały więc: fajfus, pindziec, śmierdziucha, prykacz, ruchacz oraz wyżej wymieniony dupnik.
Zza pobliskich krzaków wyłoniła się Ewa. Była wprawdzie chuda i niezbyt urodziwa, ale przy Adamie prezentowała się całkiem okazale. Kościste ciało poruszało się sprawnie i z gracją. Pierwsza Kobieta posiadała też spory intelekt. Niestety ćpała na potęgę.
Jahwe nawet nie podejrzewał, że tak wiele z jego roślin ma właściwości narkotyczne. Niemal wszystko, co natychmiast nie usychało, dawało konkretnego kopa. Ewa spędzała swoje dni odpływając w hipnotyczne wizje, albo tarzając się w ekstazie. Teraz chyba akurat była w miarę świadoma...
- Dobrze, że jesteście. - wymamrotał Jahwe. Skupił się i kontynuował bardziej podniośle. - Oddaję wam w posiadanie cały ten ogród. Korzystajcie ze wszystkich jego dobrodziejstw.
- Będziemy! - krzyknęła Ewa
- To wszakże drzewo... Rosną na nim owoce poznania dobrego i złego...
- Da się tym naćpać? - zapytała Ewa.
- Nie, nie da się. - Jahwe dużo czasu poświęcił na to konkretne drzewo, więc był prawie pewien, że się nie da.
- Jak się nie da, to ja na pewno nie ruszę.
Stwórcę całkiem niespodziewanie zamurowało. Patrzył na wątły krzew z niewielkimi, czarnymi kulkami owoców. Wąż chyba uznał, że nikogo nie namówi do zjedzenia tego świństwa i obrażony odpełzł w chaszcze.
- Jeśli jednak skusicie się na którekolwiek z tych wspaniałych jabłek... - kontynuował - spodka was kara. Zostaniecie pozbawieni wszystkich dobrodziejstw ogrodu i będziecie musieli żyć w dużo gorszym świecie...
Ewa wybuchnęła śmiechem pokazując przy tym prawie białe i prawie równe zęby. Adam podskakiwał z radości na koślawych nogach i wtórował jej dzikim rechotem...
- Z całym szacunkiem, Boże. - powiedziała w końcu Pramatka - Ale czy gdzieś może być jeszcze gorzej?
Jahwe zaniemówił jeszcze bardziej. Właściwie to tyle pracy włożył w ogród, że nie zdążył powołać do istnienia niczego innego. Nie miał ich gdzie wygnać.
- Poza tym. - ciągnęła Ewa - ustalmy zasady. Nie możemy ich jeść, tak?
- Tak.
- To drzewo wygląda dosyć marnie. Adam nasikaj na nie. Niech zdechnie do końca.
Jahwe z przerażeniem obserwował jak Korona Stworzenia posłusznie człapie w kierunku schorowanego pnia, aby oddać na niego mocz. Tego było już zbyt wiele. Stwórca przetarł palcami oczy i westchnął głośno. Zmienił ton i powiedział:
- Koledzy z biura mieli rację. Nie nadaję się na boga. Wracam do księgowości.
I zniknął.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.